recenzje

Oh, read! – Blaže Minevski, „Celownik”

25 lutego 2019

Oh, read! to cykl dla osób, które skrawek Półwyspu Bałkańskiego chciałyby umieścić na domowym regale. Poświęcony literaturze bałkańskiej, zarówno najnowszym polskim wydaniom, jak i mniej i bardziej znanej klasyce. 

 

Wydana w 2007 roku powieść Blaže Minevskiego, okrzyknięta arcydziełem macedońskiej i europejskiej literatury, doczekała się wreszcie polskiego tłumaczenia. Jak i inne wielkie macedońskie dzieła, to również jest wielowarstwowe, poetyckie i… trudne. Trudna okazała się i jego recenzja. Kto szuka wymagającej, ale i satysfakcjonującej intertekstualnej powieści, kto szuka potwierdzenia wysokiej jakości współczesnej literatury bałkańskiej, niech sięgnie po Celownik.

 

Czy wiesz, co jest największym problemem śmierci? – pyta dowódca Siokura Pipidżan narratora, gdy przygotowują stanowisko snajperskie.

To, że nie ma ci kto powiedzieć, że jesteś martwy.

Literacka rzeczywistość powieści Celownik Blaže Minevskiego zamyka się w mniej niż mgnieniu oka. Historia opowiedziana na ponad trzystu stronach nie jest jednak „przegadana”. Cała misterna jej konstrukcja jest ukłonem w kierunku sztuki balansowania na krawędzi fikcji i rzeczywistości, uprawianej przez bajarzy od tysięcy lat. To także odwrócona opowieść Szeherezady. Tym razem jednak w rolę córki wezyra wciela się wysłany na front pisarz, który zaczyna snuć swoją baśń w chwili, gdy dostrzega po drugiej stronie rzeki wycelowaną w swoim kierunku lufę karabinu wyborowego trzymanego przez piękną kobietę. Zwracając celownik własnej broni w jej stronę, nawiązuje z nią metafizyczną więź. Snując opowieści, rwąc ich wątki i dostrzegając jej zainteresowanie wyrażane w poruszeniach powiek i łzie w kąciku oka, odsuwa moment pociągnięcia za spust. Jednocześnie w sposób dosłowny spełnia swoją literacką powinność zgodnie z zaleceniami pierwszej, młodzieńczej miłości, nauczycielki literatury, która nakazała mu niegdyś: Pisz tak, jakby cię ktoś nieustannie trzymał na muszce.

Powieść macedońskiego autora jest bez wątpienia refleksją nad bezsensem konfliktów zbrojnych. Nie jest to jednak wątek główny, a umiejscowienie go na Bałkanach, obszarze kojarzonym z ciągłą zawieruchą wojenną, wydaje się celowym fałszywym tropem. Autor powieści jest Macedończykiem, pochodzi więc z kraju, którego nie dotknął konflikt lat 90. O jaki konflikt zbrojny może chodzić, dowie się tylko uważny i lepiej doinformowany czytelnik, podpowiedzi są bowiem niezwykle subtelne i umykają, niczym motyle, przewijające się przez słowa i strony powieści co i rusz.

Takich tropów jest w książce mnóstwo, a jej kunszt wynika z łatwości bezrefleksyjnego akceptowania ich przez czytelnika. Dopiero ponowne zbadanie pozwala na głębsze zastanowienie się nad intencją autora, a także nad naturą ludzkich sądów, utrwalanych później w zbiorowej pamięci i kształtowanej… rzeczywistości czy właśnie, fikcji?

Intrygującym tropem jest również nazwanie swojej słuchaczki i niebezpiecznego przeciwnika zarazem imieniem Doruntiny, postaci ze średniowiecznej albańskiej legendy. W recenzjach i opisie książki wątek ten określono nawiązaniem do „legendy o miłości”; zrozumienie go wymaga jednak weryfikacji. Doruntina i Konstantin, w którego rolę przez moment wciela się sam narrator, byli nie parą kochanków, lecz rodzeństwem. Doruntina była jedyną córką, a poza Konstantinem miała jeszcze ośmiu braci. Gdy postanowiła poślubić mężczyznę z dalekich stron, to najmłodszy Konstantin przekonał do tego resztę rodziny, składając przysięgę, że przyprowadzi siostrę do domu, jeżeli tylko matka będzie tego chciała. Córka odjeżdża, a reszta synów, w tym Konstantin, wkrótce ginie na wojnie, pozostawiając matkę w rozpaczy. Zobowiązany besą (przysięgą) najmłodszy syn powraca jednak z zaświatów, by zgodnie z przyrzeczeniem przyprowadzić siostrę do osamotnionej matki. Wykorzystanie tej legendy jest podwójnie interesujące, bowiem nawiązuje do niej w swojej powieści także najsłynniejszy współczesny albański literat, Ismail Kadare.

Tym samym dochodzimy do najbogatszej warstwy utworu – jego intertekstualności. Minevski nie tylko pośrednio czerpie z bogactwa literackich dokonań i tradycji, często korzysta z postaci znanych z klasyki literatury światowej i lokalnej w sposób bezpośredni. Ponadto książka jego jest błyskotliwie autotematyczna, a w licznych, niekiedy sprzecznych, refleksjach na temat literatury i roli pisarza autor kieruje ostrze ironii na własne, powstające jakby dopiero dzieło.

Literacka rzeczywistość powieści Celownik Blaže Minevskiego zamyka się w mniej niż mgnieniu oka. Jej konstrukcja sprawia natomiast, że należy poświęcić jej więcej czasu i pozwolić ponieść opowieści. Zabieg częściowego powtórzenia pierwszego rozdziału na końcu książki oraz zaskakujące jej rozwiązanie prowokuje niemal do powrócenia do pierwszej strony i przeczytania jej na nowo, w poszukiwaniu innych rozwiązań i interpretacji. Pozornie niezwiązane wątki zbiegają się w ostatniej kropce, a czytelnik na moment wraca wraz z narratorem na warsztaty pisania powieści do Iowa, rozważając główną myśl przyświecającą wybitnemu wykładowcy, który je prowadzi:

Powieść nie jest rzeczywistością, ale też rzeczywistość nie jest powieścią; czytelnik nie wierzy w prawdziwą, lecz przekonującą opowieść. Przyszłość nowej literatury należy do informacji, która wymyślone fakty czyni realnymi.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Biblioteka Słów.