macedonia przewodnik
lifestyle | praktyczne

(Nie)prawdziwa Macedonia – dlaczego nie chcesz kupić mojego ebooka

2 grudnia 2020

Mam w zwyczaju kończyć wycieczki słowami: Nie ufajcie Państwo moim słowom w stu procentach. Słuchajcie ich, zapamiętajcie, ale konfrontujcie je z własnymi spostrzeżeniami i z innymi przewodnikami, publikacjami. Nawet ja sobie nie do końca ufam. Przeglądam się w Państwa pytaniach i zdziwieniach.

Poniedziałkowa publikacja projektów okładki do ebooka nie miała na celu zebrania materiału do tego wpisu. A jednak taki jest jej efekt. Tym razem jednak przejrzałam się nie w pytaniach i zdziwieniach turystów, lecz we własnych.

Pora zatem wreszcie powiedzieć, dlaczego możesz nie chcieć kupić mojego ebooka.

Pandemiczny ebook

Nie będzie niczym odkrywczym opinia, że ten rok, dobiegający końca rok 2020, był dziwny. Nie będę jedyna, stwierdzając, że przewrócił mi moje zawodowe plany do góry nogami. Być może zaskakujące będzie natomiast, że mi ich nie pokrzyżował. Więcej, popchnął mnie do odważnego działania i zmiany myślenia.

Plan na napisanie ebooka zrodził się w kwietniu 2020 roku. Wyrósł z pomysłu na przewodnik po mało znanych daniach regionalnych i restauracjach, który zamierzałam stworzyć na początek sezonu letniego 2020. Gdy zaczynałam pisać, nie wierzyłam ani trochę w moje umiejętności kulinarne. Jeżeli miałam doświadczenie w przygotowywaniu niektórych dań, to niewielkie i zawsze z ogromnym wkładem macedońskich gospodyń. Mój pierwszy od zera przygotowany w polskiej kuchni burek ostatecznie okazał się przerośniętym drożdżowym pierogiem. Dlatego stawiałam raczej na opowieści z podróży, które chciałam ozdobić pięknymi zdjęciami z kulinarnych doświadczeń tam.

Im dłużej trwał lockdown, a perspektywa wyjazdu do Macedonii oddalała się z tygodnia na tydzień, tym bardziej rosła we mnie potrzeba zaproszenia Macedonii do swojej kuchni. Zaczęłam eksperymentować, porównywałam przepisy. Jednocześnie, poszukując inspiracji do kolejnych tekstów czy weryfikując zasłyszane historie, docierałam do fascynujących tradycji, zwyczajów, a nawet międzykulturowych powiązań. Moja niewinna kulinarna przygoda – przy zamkniętych granicach i odwołanych lotach – zamieniła się w niesamowitą, barwną podróż konfrontowania symboli i przekonań.

W lipcu Macedonia otworzyła granice. Jakoś wtedy po raz pierwszy zaczęłam wspominać o przygotowywanym ebooku. Prace były już całkiem zaawansowane, a ja porzuciłam pomysł zapełnienia publikacji „autentycznymi” (zapamiętaj to słowo!) zdjęciami na rzecz moich kulinarnych potyczek.

I wtedy wyjechałam do Macedonii.

kuchnia macedonia

Za co dziękuję koronawirusowi

Po dziesięciodniowym, intensywnym tournée po zaledwie skrawku, ale przecież tak dobrze znanym mi skrawku, Macedonii, głowa eksplodowała mi od myśli. Bo przyłapałam się na tym, że poszłam na łatwiznę, choć przecież tak bardzo chciałam się tego wystrzegać. Choć przecież cała moja działalność skupiać się ma na podważaniu głównej perspektywy!

Wracając do Polski, naprawdę myślałam sobie, że mogę być wdzięczna koronawirusowi. Gdyby nie ten globalny kryzys, prawdopodobnie nigdy nie miałabym możliwości znaleźć się w podróży w jednej grupie z Macedończykami. Macedończykami, którzy jak turyści, odkrywali miejsca położone zaraz obok ich domów, o których nie wiedzieli nic. Odkrywali smaki i tradycje, które ich zaskakiwały, choć znajdowali je niemal za rogiem.

Codziennie parokrotnie przyłapywałam się na uleganiu spojrzeniu turysty. Codziennie od nowa kwestionowałam swoje spojrzenie. Podczas warsztatów ze srebrnego filigranu myślałam: I to jest autentyczne macedońskie doświadczenie!, stawiając je wyżej niż dzierganie u Violety na obrzeżach Ochrydy. Tylko dlatego, że dziergałyśmy gustowne nakrycia głowy i nie otaczały nas cerkwie, lecz opuszczone jugosłowiańskie fabryki. Gdy później, tknięta jakąś myślą, dopytywałam o historię ochrydzkich przedmieść oraz rodziny Violety, miałam ochotę wrócić i spędzić z nią więcej czasu. 

„Nieautentyczne” przeżycie pozbawiło mnie czujności. Straciłam okazję, by poznać emocje i opinię żony oficera Jugosłowiańskiej Armii Ludowej. Nie zapytałam, jakie przemiany w jej oczach zaszły w macedońskim pokoleniu, że dzierganie jest zajęciem niszowym, a przecież wpisane jest w macedońską tradycję.

Dzierganie pięknych, gustownych toreb i kapeluszy nie pasowało mi do popularnej wizji tradycyjnej Macedonii. Przedmieścia Ochrydy nie sklejały się z wyobrażeniem autentycznego, Bałkańskiego Jeruzalem.

kuchnia macedońska
Macedońska układanka w słoiku – turshija

(Nie)prawdziwa Macedonia

Wróciłam do Polski, zajrzałam do niemal ukończonego ebooka. Moją pierwszą myślą było: „muszę to wszystko zacząć pisać od nowa, Macedonia JEST INNA”.

A potem usiadłam i zaczęłam przeglądać stare wpisy na blogu. Notatki z wywiadów w czasie badań terenowych. Pojawiło się nieznośne pytanie: czy ta Macedonia „skopijska”, poznana cztery lata temu, była nieautentyczna? Czy ta poznana przed tygodniem, jest autentyczna? A jeśli za cztery lata okaże się, że dotrę do innej, autentyczniejszej? A co, jeśli prawdziwa Macedonia jest przede mną zamknięta, bo jestem tylko Polką?

Dużo czasu upłynęło, zanim przyłapałam się na rozważaniach nad autentycznością – tematem moich badań, które tak silnie związały mnie z Macedonią. Dopiero wtedy podjęłam decyzję, że zamiast zaczynać pracę od nowa, będę ją kontynuować. Bo to, co w ebooku autentyczne, to moja podróż w poszukiwaniu swojej Macedonii.

Ale o tym za chwilę. Bo teraz docieramy do projektu okładki.

ebook macedonia
Cate aktywnie uczestniczyła w pracach nad ebookiem

Macedonia jest inna

W tym momencie szczerze i z wdzięcznością chcę podziękować wszystkim i każdemu z osobna, kto wziął udział w dyskusji nad okładką. Sprowokowało to we mnie parę odświeżających eksperymentów myślowych i… obudziło uśpioną przekorę, cechę, która często wpędza mnie w kłopoty, ale też jest źródłem największej chyba mojej kreatywności!

Po pierwsze, te odpowiedzi wytrąciły mnie z dumnego przekonania, że dla odbiorców oczywiste jest moja intencja przemycenia Macedonii do polskiej kuchni. Przemycenia, mimo braku niektórych produktów, narzędzi czy… umiejętności! Chciałam wprowadzić do mojej kuchni taką Macedonię, jaką pamiętam – pełną uśmiechu i pełną wdzięczności za, czasem niezdarne, próby komunikowania się językiem tamtejszej kultury.

Jednak drugim, znacznie ciekawszym i ożywczym efektem ubocznym były powtarzające się uwagi. Zasiały one we mnie niepokój i zmusiły do przyjrzenia się im i skonfrontowania pamięci własnej ze swego rodzaju pamięcią zbiorową.

macedonia jedzenie
Macedońskie odcienie czerwieni: papryka bukovec, vezanka – grawerowana suszona papryka i tavče gravče „po polsku”.

Macedonia to kolory

Czy ktoś wie, jakie danie znajduje się na okładce?

Jest to mlečnik. Mlečnik, za którym przekroczyłam przynajmniej dwie granice.

I którego, gdybym nie oznaczyła go etykietą „macedoński”, wiele osób komentujących w ogóle nie odebrałoby jako danie macedońskie!

To o tyle interesujące, że jedną z większych kontrowersji wzbudziło wykorzystanie polskiej, charakterystycznej ceramiki z Bolesławca do podania tego słono-słodkiego deseru. W wielu osobach wywołało to zgrzyt – wyobrażenie w szufladce „Macedonia” nie skleja się z polską ceramiką. Dopytując prywatnie, uzyskałam w większości spodziewaną odpowiedź: bardziej autentyczne byłoby podanie na zwyczajnym talerzyku niż na „niemacedońskiej ceramice”.

Jednak prawdziwym zaskoczeniem dla mnie były uwagi o niereprezentatywnym daniu, bo macedońskie jedzenie jest kolorowe.

Naprawdę przez moment rozważałam, że moje wspomnienia zostały odkoloryzowane. Bo o ile Macedonia kojarzy mi się z ciepłymi odcieniami pomarańczy, żółci i czerwieni, to niekoniecznie kojarzą mi się tak pojedyncze potrawy.

Weszłam na ulubionego macedońskiego kulinarnego bloga, pisanego z Bitoli, w poszukiwaniu wielobarwnych dań. Kolory znalazłam… na zdjęciach niekulinarnych. Przyglądając się dalej zdjęciom i komentarzom, zrozumiałam jednak wreszcie swój błąd.

Niektórzy moi Czytelnicy w ogóle nie znają Macedonii. Lecz zdecydowana większość z nich Macedonię już zna. Nasze wyobrażenia są różne, a ta moja… odbiega od obrazków, które wyskakują pierwsze pod hasłem „Macedonia”.

przewodnik macedonia
Trwają prace nad przekładem na rzadki dialekt albańskiego, kotiç

Moja Macedonia jest słodko-słona

Przyznaję rację wszystkim komentującym – Macedonia to ajvar, odcienie żółci i czerwieni. Macedonia to też charakterystyczne haftowane ozdoby z motywami ludowymi. Wieńce suszonych papryk pod oknami.

Ale to też… zamglone Skopje i jego brutalistyczna architektura. Zmarszczony tytoń na rusztowaniach własnej roboty w Prilepie. Jednorazowe papierowe ceraty w knajpkach w zaułkach macedońskich bazarów.

Moja Macedonia jest słodko-słona, wielokulturowa, wyprowadzająca z równowagi. Jest taka, gdy opowiadam o niej w Albanii, gdy trwam w zdziwieniu w trakcie kolejnej po niej podróży, gdy przywożę ją ze sobą do Polski. Zapraszając na talerze z Ikei i ceramikę z Bolesławca.

Ten ebook, który będzie pierwszym produktem i swego rodzaju – pierwszą podróżą, do której Cię zaproszę, według mojego osobistego programu – da Ci pewien obraz, czego możesz spodziewać się podczas dalszych wypraw.

Możesz nie chcieć kupić tego ebooka. Ten ebook może Cię uwierać i być dla Ciebie niewygodny, możesz się z nim nie zgadzać, bo konfrontować się będzie z Twoimi wyobrażeniami.

Jedno jest pewne. Nie pokażę Ci Macedonii „z folderu”. 

Nie zapraszam Cię do „prawdziwej”, „autentycznej” Macedonii. Zapraszam Cię do Macedonii moimi oczami. Macedonii, która zmienia się tak, jak ja się zmieniam. Której pozwalam się zmieniać.

Dzięki temu wracam do niej wciąż i wciąż. I wciąż i wciąż uczę się czegoś nowego.

Dlatego możesz nie chcieć kupić tego ebooka. Bo nie zawsze to uczenie się jest łatwe i przyjemne.

Ale dlatego też możesz chcieć kupić ebooka. Wyruszyć ze mną w podróż.

Do czego zachęcam i zapraszam.

Chcesz otrzymać darmowy rozdział ebooka? Zapisz się!

.