recenzje

Oh, read! – Lidija Dimkovska, „Non-Oui”

20 marca 2019

Oh, read! to cykl dla osób, które skrawek Półwyspu Bałkańskiego chciałyby umieścić na domowym regale. Poświęcony literaturze bałkańskiej, zarówno najnowszym polskim wydaniom, jak i mniej i bardziej znanej klasyce.

 

Non-Oui – Lidija Dimkovska

Powieści Lidiji Dimkovskiej, jednej z najważniejszych współczesnych poetek i pisarek macedońskich, różnią się od innych książek dotykających tematu wojny, ludobójstwa czy migracji. Podczas gdy Wojciech Tochman uderza nas pięścią w brzuch, macedońska pisarka opowiada baśnie. Opowiada z perspektywy jednocześnie rozmytej i konkretnej, wszystkich i jednego. Sprzeczności pojawiające się w życiu bohaterów jej książek dotyczą każdego z nas, chociaż zwykle musimy dotrzeć do ostatniej strony, by to zrozumieć.

Tytułowe Non-Oui z wydanej niedawno w Polsce powieści Dimkovskiej to przydomek jednej z bohaterek, Nedjelki, w skrócie Nedy. Ne-da w języku chorwackim oznacza „nie-tak”, stąd francuska znajoma nazywa bohaterkę właśnie Non-Oui.

To samo imię nosi wnuczka Non-Oui, mamy więc do czynienia z dwiema bohaterkami tego samego imienia, które dzieli jedno pokolenie. Prowadzą one ze sobą dialog, dialog metafizyczny, bowiem babcię i wnuczkę dzieli jeszcze jedna granica – śmierć. Ale czy „życie zawsze znaczy Tak, a śmierć zawsze znaczy Nie”?

Wyimaginowana rozmowa, wymiana myśli i wspomnień między dwiema kobietami jest prowadzona w sposób, który czyni lekturę wręcz przytulną, nawet mimo trudnych doświadczeń starszej z kobiet. Atmosfera babcinej opowieści sprawia, że przełykamy bez skrzywienia gorzkie refleksje na temat zobojętnienia i alienacji współczesnego świata. Sączą się one w nas powoli i zakotwiczają, dojrzewając wraz z lekturą.

Co ciekawe, ocena współczesności nie wychodzi od babci, czyli jak to zwykle bywa – od starszego pokolenia, lecz od wnuczki. Tym, co podlega krytyce, nie jest też przemoc jako taka, istniejąca we wszystkich wiekach, panosząca się w każdej generacji, kusząca „dobrych” i „złych”. Za naganne zostaje uznane zapominanie. Zapominanie zakorzenione w języku.

Babcia i wnuczka prowadzą swój dialog, bo są sobie najbliższe. Jednak pod koniec życia babcia mogła dialog swój prowadzić wyłącznie z wnuczką, ponieważ w wyniku choroby zapomniała włoskiego – języka ojczystego męża, dzieci, wnuków, kraju, w którym się osiedliła. Przez te wszystkie lata nikt, poza ukochaną wnuczką, nie nauczył się języka jej ojczyzny, by móc się z nią porozumieć choćby w podstawowy sposób. Tragikomiczne wydarzenie ostatecznie odsunęło Nedjelkę „Non-oui” od żyjącej z nią, a jakby obok niej, rodziny:

Lea powiedziała, że nie może już zajmować się babcią Nedjelką. „Jak mam rozmawiać z cudzoziemką?”, spytała, a dla mnie w tej chwili stało się jasne, co miała na myśli babcia, mówiąc, że dla cudzoziemca wszystko jest krzyżem: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Babcia przyjechała tu jako cudzoziemka, potem żyła jak ktoś, kto się zadomowił, a na koniec, przed śmiercią, znów stała się cudzoziemką. Cudzoziemcem jest się najbardziej tam, gdzie nikt cię nie rozumie i ty nie rozumiesz nikogo.

Wojna wydarza się jakby obok bohaterów, przemyka ledwie wspominana na kartach powieści. Działania zbrojne nie dotykają ich bezpośrednio. Jednak skutki podziałów, nowej polityki historycznej, ideologii wymazywania, a nawet edukacji w duchu patriotycznym, to są rzeczywiste skutki wojen, z którymi przyjdzie zmagać się postaciom z książki.

„Jak się nazywa twoje morze, mamo?”, spytał Luca. „Adriatyckie”, odparłam. „A nasze – Tyrreńskie”, powiedział. I w jednej chwili przestałam wiedzieć, gdzie jestem: ani tam, ani tu; nie jestem już w Splicie, a tu, w Castellammare del Golfo, rodzony syn mnie poucza, że ja i on mamy różne morza.
(…) Twoja bratowa przeżyła to na własnej skórze, choć tylko w niewielkiej części tego, co mogło się jej przydarzyć. Serbka w Splicie. Kiedy rozległy się strzały w Vukovarze, nagle przestała być dobrą sąsiadką, dobrą sprzedawczynią w przedsiębiorstwie „Jadran tekstil”, a nawet dobrą splicką synową. Każdy patrzył na nią koso, jakby kogoś zabiła. I można nawet powiedzieć, że raka w końcowej fazie odkryto u niej, szczęściem, zaraz na początku wojny, bo umarła szybko, bez bólu. Fizycznego i duchowego.

Rozmowę babci z wnuczką można traktować jako metaforyczny dialog życia ze śmiercią, ale tej nieskomplikowanej ostatecznie konstatacji nieustannie zdaje się zaprzeczać sama narratorka. Młoda Nedjelka woli pogrążyć się we wspomnieniach babci, w wyimaginowanych z nią dyskusjach, gdyż jej życie we współczesności wydaje jej się puste i bez znaczenia. Natomiast jej babka, która za życia stała się duchem, zarówno w swojej ojczyźnie, jak i na obczyźnie wśród rodziny, po śmierci odżywa dzięki pamięci swojej wnuczki.

Non-Oui to powieść, która nie krzyczy, ale szepcze, oddając pola głosom zapomnianym, samotnym, wyobcowanym. Głosom, które nie mają możliwości przebicia się w krajach, podobnych do pięknej Chorwacji, kraju „pełnym życia, takiego czy innego. Kraju zapominającym o umarłych, którzy umożliwili mu życie”.

Za egzemplarz dziękuję Bibliotece Słów.