Dwa kroki od skopijskiego bazaru znajduje się obiekt, który zbudowali Polacy. W jego magazynach przez lata czekał na odkrycie niesamowity, polski skarb. Zapomniana kolekcja…
11 lutego 1964 roku swoją działalność rozpoczęło Muzeum Sztuki Współczesnej w Skopje. Niezwykła historia tej instytucji korzeniami swymi sięga tragicznych wydarzeń lata 1963 i trzęsienia ziemi, które zmieniło miasto w przerażającą kupę gruzu, pozbawiając życia ponad tysiąc osób, a kilkanaście tysięcy dachu nad głową.
Jednak powstaniu Muzeum nie towarzyszył smutek, lecz przeciwnie: zbudowane zostało, dosłownie i w znaczeniu metaforycznym, na rozbudzonym żywiole macedońskim, na energii mieszkańców dotkniętego kataklizmem miasta, na światowej solidarności, która zdołała przezwyciężyć nawet podziały żelaznej kurtyny.
Skopje w gruzach
Muzeum Sztuki Współczesnej to także przykład niezwykłych związków polsko-macedońskich. Pół wieku od powstania ma szansę stać się symbolem tej cichej, acz trwałej i niezmiennej, mimo upływu lat, przyjaźni.
Pani Kinga Nettmann-Multanowska, żona Ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Skopje Jacka Multanowskiego, w budynku Muzeum czuje się jak w domu. Kiedy w grudniowy weekend wchodzimy do górującego nad miastem budynku, posyła pracownikom (w liczbie dwóch: ochroniarzowi/portierowi i pani kustosz) ciepłe uśmiechy. Od razu widać, że jest lubianym i częstym gościem.
– To nie odkrycie, raczej przypomnienie – stwierdza skromnie, przebiegając wzrokiem po tytułach wydawnictw w muzealnym sklepiku. W nim planuje zakupy świątecznych prezentów dla zapowiedzianych międzynarodowych gości. Torby z reprodukcjami prac, zdjęcia budynku muzeum, ale przede wszystkim publikacje o historii jego powstania.
Polskiej historii, choć zapisanej cyrylicą.
Po katastrofalnym trzęsieniu ziemi pomoc zaczęła napływać już następnego dnia, z całego świata. Zaspokajaniu podstawowych potrzeb, jak jedzenie, bezpieczny nocleg, służba sanitarna, niemal natychmiast towarzyszyła strawa duchowa. Spontanicznie organizowano koncerty, przedstawienia teatralne, często odbywające się na tle nieodgruzowanych jeszcze części miasta. Zdawano sobie sprawę z roli, jaką odgrywa sztuka i kultura w odbudowywaniu tożsamości, której groziło zaduszenie w zgliszczach.
W październiku 1963 roku na IV Międzynarodowym Kongresie Stowarzyszenia Sztuk Plastycznych w Nowym Jorku oficjalnie zaapelowano do światowego środowiska artystycznego o dary dla Skopje, które bezpowrotnie straciło własne kolekcje muzealne. Prośba spotkała się z niesamowitym odzewem, a do podnoszącej się stolicy nadsyłano dzieła z każdego zakątka globu – swój udział zaznaczyli tacy artyści jak Robert Jacobsen, Georg Baselitz, Fernand Leger czy Pablo Picasso. Były to jednak w większości inicjatywy indywidualne.
– Dary z Polski napływały transzami, szczególnie w latach 1965–1967. Miasto odwiedziła oficjalna polska delegacja z premierem Józefem Cyrankiewiczem i Pierwszym Sekretarzem Władysławem Gomułką! – opowiada pani Kinga. Wylicza kolejne przesyłki wraz z datami miesięcznymi ich dotarcia do Skopje. Skąd tak dokładne dane? Pani Nettmann-Multanowska, matka adopcyjna polskiej kolekcji, przeszukała Archiwum Miasta Skopje, by odnaleźć tam zwolnienia celne.
Warszawskie Tygrysy
Polska również, jak wiele innych państw, chciała podarować jugosłowiańskiej republice budynek użyteczności publicznej. Szkoła? Szpital? Tymczasem do Skopje napływało coraz więcej prac artystów, których nie było gdzie składować. Rozpisano więc konkurs na projekt muzeum. Wygrała go znana grupa „Warszawskich Tygrysów”, czyli Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki, twórców m.in. dworca kolejowego w Katowicach czy Muzeum Tatrzańskiego Parku Narodowego w Zakopanem. Koszty budowy muzeum w znacznej mierze pokrył Fundusz na Rzecz Pomocy i Odbudowy Miasta Skopje. Muzeum otwarte zostało 13 listopada 1970 roku.
– Niezwykłe jest to, jaką elastycznością wykazały się „Tygrysy”! – kiedy spacerujemy z panią Kingą korytarzami muzeum, czuję się niemal jak gość, oprowadzany przez gospodarza po mieszkaniu. – Znawcy ich twórczości przyznają, że konstrukcja Muzeum odbiega od ich zwyczajowego stylu. Z kolei macedońscy artyści twierdzą, że doskonale oddaje on ducha miejsca i odpowiada na potrzeby Macedończyków, zarówno dzisiejsze, jak i te sprzed pół wieku. Świadczy to o talencie naszych architektów.
Odnaleziony skarb
Przywrócona z zapomnienia kolekcja to bez wątpienia idée fixe pani ambasadorowej. Mimo niewątpliwych zasług w wydobyciu ich spod, nomen omen, gruzów, bagatelizuje swoją rolę w odnalezieniu daru polskich artystów dla Skopje. – Dotarłam do nich przez przypadek. Przyjechaliśmy do Skopje w kwietniu 2014 roku, niedługo po ponownym otwarciu Muzeum Sztuki Współczesnej, które przez parę lat było zamknięte z powodu remontu. Wydano przy tej okazji katalog, w którym przeczytałam o kolekcji. Natychmiast skontaktowałam się z Dyrektor Muzeum Elizą Shulevską.
Jak się wkrótce okazało, w muzealnych magazynach przechowywano ponad 200 prac malarskich i rysunków wykonanych w różnych technikach (litografii, cynkografii, drzeworytu, gwaszu na papierze czy akwareli), nie brakowało też rzeźb. Zdumiewa nie tylko liczba, ale też jakość i różnorodność nadesłanych prac. Wśród autorów (135 nazwisk!) znaleźli się ówcześni profesorzy akademiccy oraz ich młodzi uczniowie, przedstawiciele przedwojennej awangardy i późniejsi eskperymentatorzy. Jest Jerzy Nowosielski, Andrzej Strumiłło czy Zbigniew Makowski, są osoby ze środowiska Tadeusza Kantora czy Grupy Malarzy Realistów (Kiejstut Bereźnicki, Benon Liberski) oraz Galerii Krzywego Koła (Ewa Maria Łunkiewicz-Rogoyska).
Na stałej wystawie Muzeum do niedawna można było podziwiać tylko jeden obraz z polskiej kolekcji, mianowicie Kompozycję Henryka Stażewskiego. Jednak dzięki aktywnej działalności Ambasady niezwykłym znaleziskiem zainteresowało się polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Do stolicy Macedonii wysłano delegację specjalistów z Muzeum Sztuki w Łodzi, jednej z najlepszych tego typu instytucji w Polsce, w celu zbadania kolekcji.
– Zespół był zadziwiony znalezionym skarbem. Jednogłośnie orzekli, że to bezcenne dzieła. Niektórych nie sposób znaleźć w Polsce!
Na zakończenie wizyty poznaję dodatkowy smaczek polsko-macedoński, doprawiający historię Muzeum Sztuki Współczesnej. Okazuje się, że nowym dyrektorem instytucji został profesor Laze Tripkov, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i macedoński przedstawiciel Polskiej Szkoły Plakatu. Czuje polskiego ducha jak nikt, zapewnia pani Kinga, wyrażając nadzieję, że w ekspozycji stałej pod dowództwem nowego dyrektora znajdzie się miejsce dla kilku dzieł z polskiej kolekcji.
Tymczasem trwają prace nad tournée po Polsce tego niezwykłego znaleziska. Szczegóły nie są jeszcze znane, ale nie mam wątpliwości, że w polskim środowisku artystycznym wywoła ono… trzęsienie ziemi.
Kiedy kończymy obchód korytarzami, zaprojektowanymi przed półwieczem przez „polskie Tygrysy”, pani ambasadorowa ponownie posyła promienne uśmiechy pracownikom. Wskazuje na zaimprowizowany kawowy kącik, niezbędny w każdej macedońskiej instytucji.
– Niestety, na kawę z panią Justyną musimy wybrać się gdzie indziej. Ale jak już otworzycie planowaną kawiarnię, to chyba się tu zatrudnię. Będę przesiadywać całe dnie w towarzystwie polskiej kolekcji!
KOLEKCJA WRACA DO POLSKI
UWAGA!!! Dzięki staraniom m.in. pani Kingi Nettmann-Multanowskiej w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie (Rynek Główny 25) od 10 lipca do 20 października 2019 roku prezentowana będzie wystawa Skopje. Miasto, architektura i sztuka solidarności. W Galerii MCK po raz pierwszy polskiemu odbiorcy zaprezentowane zostaną fragmenty zapomnianej polskiej kolekcji. Nie można tego przegapić!