Sarajewskie Marlboro – Miljenko Jergović. Recenzja

Prozą Miljenko Jergovicia już raz zachwycałam się na blogu. Jego debiutancki zbiór opowiadań (1994), wydany jeszcze w trakcie wojny w Bośni i Hercegowinie, która zmusiła go do wyjazdu z rodzinnego miasta, wielokrotnie miałam w rękach. Naczytywałam go po macedońsku, w przekładzie angielskim, a nawet zdarzyła mi się próba rozczytania jednego opowiadania w oryginale. Kiedy dowiedziałam się, że wreszcie polski wydawca (tu ukłony w stronę Wydawnictwa Akademickiego SEDNO) zdecydował się przełożyć najbardziej znane dzieło docenianego w Polsce bałkańskiego pisarza, musiałam po nie sięgnąć.

Inne oblicze Sarajewa

Obawiałam się tego zbioru. Zbioru, o którym wiedziałam, że toczy się na sarajewskich ulicach w czasie oblężenia miasta. Polski przekład trafił do moich rąk już po mojej pierwszej, wyczekanej wizycie w stolicy Bośni i Hercegowiny. Stolicy, po której jednymi z najlepszych przewodników jest literatura i muzyka, ale nie autorstwa tych, którzy wpadli tu na moment, dostrzegających jedynie blizny i rozdrapane rany.

Bo proza Jergovicia, trudna, niewygodna, pokazuje inne oblicze Sarajewa. Autor, który w oblężonym mieście spędził prawie rok, ale też spędził w nim lata młodości zanim padł pierwszy strzał, dotyka żywej tkanki miasta.

Fascynująca jest spostrzegawczość autora, który tak wcześnie dostrzegł rozbieżność opisu miasta „z ulicą snajperów” w fabułach miejscowych i przyjezdnych. Amerykański reporter szuka sensacji, wyrzynających się sąsiadów. Czeskich lekarzy, gdy w ich ręce trafia Salih F., na którego oczach czetnicy zamordowali jego żonę i córki, interesuje tylko jedno:

„Co byś zrobił, gdyby wpadli ci w ręce oprawcy twojej żony i dzieci?”. Odparł, że to niemożliwe, ponieważ oni są daleko, za granicami państw, za drutami kolczastymi i lufami dział. Ale lekarze nalegali, przekonywali go, że taka sytuacja, choć pozornie fantastyczna, jest zupełnie realna. Wtedy Salih zrozumiał, z kim ma do czynienia – z dziećmi, które uwierzą w byle jaką bujdę – dlatego nie zastanawiając się długo, oznajmił: „Pozabijałbym ich… Albo, tak jak wy mnie, dałbym im kartki i ołówki i kazał rysować”.

Na te słowa lekarzom zaświeciły się oczy. Ochoczo sięgnęli po kartki i ołówki i Saliha F. bezzwłocznie uznali za nienormalnego. (s. 86)

Kłamstwa świadków, prawda historyków?

Po drugiej stronie stoją ludzie, opisywani przez podobnych reporterów czy lekarzy. Ludzie, którzy sami opisują, rozpaczliwie ratując „rozsypany obraz świata”. Ich świadectwa naznaczone są przez próby zachowania nadziei, uporządkowania i połączenia przeszłości z teraźniejszością. Ich Prawda po wojnie kłócić się będzie z opisami badaczy, którzy układać z niej będą Historię. Granica pomiędzy prawdą i kłamstwem zatrze się, o ile kiedykolwiek istniała. 

Kiedy specjaliści będą pisali historię, tylko tacy ludzie (…) sprzeciwią się jej kłamstwu. 

Poetycki język Jergovicia sprawia, że nawet najokrutniejsze obrazy wojny mają w sobie jakąś baśniowość. Przecież nawet w baśniach, tych pierwotnych, niecenzurowanych, zdarzała się i przemoc, i śmierć, i brutalne opisy rzeczywistości. Także bohaterowie opowiadań nieraz wydają się bliżsi bohaterom z prozy Ivo Andricia niż ludziom, którzy mogliby być naszymi rówieśnikami. Jednak zawsze nadchodzi moment, w którym autor wyciąga nas z komfortowej, poetyckiej bańki, zmuszając do zrewidowania utartych osądów i przekonań.

Podstępny zbiór opowiadań

Tym, za co cenię najbardziej dotychczasowe spotkania z Miljenko Jergoviciem jest jego umiejętność przywiązywania czytelnika za pomocą dwóch, trzech akapitów do bohatera. Bohaterowie u Jergovicia nigdy nie są jednoznacznie dobrzy bądź źli. Kierują się rozumem, sercem, osiągnięciami nauki i ludowymi przesądami. Wierzą w Boga, zaprzeczają jego istnieniu, są okrutni i delikatni. W obliczu podobnych sytuacji jedni pociągają za spust, inni rzucają broń. Nigdy jednak ani Sarajewo, ani Bośnia nie jest w jego prozie źródłem przemocy samej w sobie.

Ale ponieważ było to miasto, które nie wymagało od człowieka, żeby się zmieniał, i które znosiło nawet pogardę, Elena mogła do niego przywyknąć. Fakt, że tylu rozmaitych ludzi mieszka w jednym miejscu i ta rozmaitość ich nie obciąża, z czasem przyniósł radość i zadowolenie, powierzchownością i bezpośredniością przypominające poczekalnię na dworcu, z którego odjeżdżają pociągi do piekła i raju.

Książki o wojnie w Bośni rzadko kiedy są łatwe, jeszcze rzadziej – przyjemne. Niejednokrotnie opis brutalności tej wojny przeraża czytelnika, odrzuca, zniechęca do dalszego czytania, lecz ostatecznie nie obciąża.

Debiutancki zbiór Miljenko Jergovicia jest podstępny. Poetyckość jego prozy sprawia, że narracja oplata nas jak baśń. Wciąga coraz głębiej. Aż wreszcie zastanawiamy się, czy to nie my jesteśmy bohaterami czytanych opowiadań. I czy beczką prochu na pewno są Bałkany, czy też przypadkiem nie my sami.

Gdzie kupię książkę?

Miljenko Jergović – Sarajewskie Marlboro, tłum. Magdalena Petryńska, Miłosz Waligórski, Maciej Czerwiński.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Akademickiemu SEDNO.

Książkę kupisz tutaj!

Scroll to Top