Od kiedy po raz pierwszy, w maju 2016 roku, przejechałam trasę ze Skopje do Ochrydy nie najszybszą drogą, przez Kičevo, lecz przez Debar,rzadko wybieram inną. Przejazd znad Jeziora Ochrydzkiego do stolicy zarówno podczas prywatnych przejazdów, jak i tych z grupami, staram się planować wzdłuż macedońsko-albańskiej granicy. Nie wypróbowałam tego jeszcze w praktyce, ale ten pokonywany w ciągu trzech godzin odcinek można podzielić na parę dni zwiedzania!
Począwszy od miasta poetów, Strugi, przez przystanek w czarującej Višni lub przenoszącej do na inną szerokość geograficzną Labuništy. Spacer do źródeł w Vevčani i trekking w paśmie Jablanica. I dalej, na północ, gdzie monastyr Rajčica, zajmujący miejsce szczególne w całym świecie prawosławnym, Debar, połączony wąską strużką Czarnego Drinu z albańskim regionem Dibra, malownicze wsie górskie, wraz z jedną z nich, w której początki wzięła linia rodowa ojca Mustafy Kemala Atatürka…
Macedońskie diamenty
Kilkanaście kilometrów za Debarem wkracza się do Parku Narodowego Mavrovo. Aby go opisać jednym zdaniem, sparafrazuję macedońskiego malarza, Nove Frangovskiego. Mówiąc o Galičniku, jednej z mavrovskich górskich wsi, stwierdził: Jeśli Ochryda jest perłą, Galičnik jest macedońskim diamentem. Moim zdaniem można ten opis rozciągnąć na cały Park.
Region Mavrova i Rostuša poznaję po kawałeczku. Moje tropy, odkrycia i plany z pewnością opiszę w jednym z kolejnych wpisów. Bo chociaż jest to pozornie znana grupom turystycznym część Macedonii – zwiedzanie monastyru Jovana Bigorskiego ujęte jest w wielu programach polskich biur podróży – kryje znacznie więcej.
Jednak w większość miejsc nie dostaniemy się autokarem turystycznym. Niekiedy nawet wjazd większym minibusem może być problematyczny!
Relację z październikowej wyprawy kulinarnej znajdziesz na Instagramie!
Fortyfikacje przeciwautokarowe
Łatwo ominąć zjazd do wsi z trasy Debar – Mavrovi Anovi. Wąska, stroma droga, most o szerokości jednego pojazdu zawieszony nad rzeką Radika, chronią spokoju Janče skuteczniej od niejednego muru. Hotel Tutto od głównej drogi dzieli niecały kilometr. A jednak nasz sen prędzej zakłóci wołanie muezina z okolicznych meczetów niż warkot silników samochodowych.
Wieś Janče na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się spośród innych wsi w tym regionie. Jest nawet nieco mniej malowniczo położona, porównując choćby Lazaropole czy Gari. Nie oznacza to, że jest mniej atrakcyjna: zabudowa jest spójna, a tradycyjna technika budowy zadziwia wytrzymałością. Większość domów bowiem składa się z trzech składników, niczym najprostsze i najdoskonalsze potrawy. Są nimi kamień, ziemia i drewno.
Jak i inne miejscowości macedońskie, tak i historia Janče naznaczona jest przez pečalbę, czyli dłuższe lub krótsze (od paru miesięcy do wielu lat) wyjazdyw poszukiwaniu pracy. Pečalba dla Macedończyków codziennością staje się w XVII wieku i w zasadzie trwa do dziś, tylko zmieniły się kierunki wyjazdu. Przed paroma stuleciami mistrzowie rzemieślnicy, inżynierowie, kupcy, pisarze ikon z Janče trafiali najczęściej do Egiptu i Sołunia (Salonik). W ostatnich dziesięcioleciach wędrówki na południe zastąpiły wyjazdy do Włoch, Niemiec i Szwajcarii. Nie zmieniła się natomiast pracowitość Macedończyków, ani ich tęsknota za małą ojczyzną.
Tutto z Aleksandrii
Tefik „Tutto” Tefikovski urodził się w Egipcie, w Aleksandrii. Genialne korzenie w przypadku Macedończyka, nieprawdaż? Jego ojciec był cenionym inżynierem, lecz zmarł, gdy Tutto miał parę lat. Wówczas matka zadecydowała o powrocie rodziny do Janče. Jednak młody mężczyzna wtedy jeszcze nie osiadł w Macedonii. W wieku 19 lat opuścił granice ówczesnej Jugosławii i wyjechał do Niemiec, a po dwóch latach powędrował dalej, do Włoch. Tam założył firmę budowlaną. Prosperowała ona świetnie, lecz po dwudziestu latach zaczął odczuwać pustkę, niedosyt.
– Przyjeżdżaliśmy z rodziną do Macedonii na wakacje. Parę lat przed pierwszą myślą o hotelu odwiedzałem akurat Janče. Trwała budowa drogi. Umówiłem się z kierownikiem, żeby doprowadził drogę do mojego kawałka ziemi, ziemi, która należała do mojej rodziny od paru pokoleń. Nie wiedziałem, co tam powstanie.
Cokolwiek pokierowało decyzją Tefika Tutto, impuls czy intuicja, był to początek wielkiego projektu, który miał zapoczątkować nowy ruch w Macedonii. Jakiś czas później wraz z żoną Tutto podjął decyzję o powrocie do Macedonii. Rozważali kupno domu nad Jeziorem Ochrydzkim, niemal wprowadzili się do nieodległego Mavrova.
Ostatecznie jednak osiedli w Janče.
Podziwiany starszy brat
Zanim dane mi było osobiście poznać właściciela hotelu Tutto, miałam okazję wiele o nim usłyszeć. Przewijał się w opowieściach o ruchu Slow Food Macedonia, którego zresztą jest pomysłodawcą i współzałożycielem. Pojawiał się jako aktywista i działacz na rzecz ochrony tradycji i kultury macedońskiej, a nawet przyrody – jak wtedy, gdy protestował przeciwko postawieniu kolejnej hydroelektrowni w Parku Narodowym Mavrowo. Promotor Macedonii za granicą, człowiek idei, który przywraca życie opustoszałym macedońskim wsiom.
Moja pierwsza wizyta w hotelu przypadła w terminie, w którym właściciela… akurat nie było na miejscu. Z perspektywy uważam, że nie mogło zdarzyć się lepiej. Zamiast poświęcić się rozmowie z Tutto, mogłam poznać całą załogę, kryjącą się za sukcesem nie tyle samego obiektu, co szerokiego projektu, którego hotel jest zaledwie namacalnym symbolem. Okazało się, że trafiłam do szanującej się i wspierającej rodziny. Wszyscy zwracają się do siebie po imieniu, a opowiadając o Tefiku nikt nie mówi o „szefie”, nawet nie jak o ojcu, lecz jak o uwielbianym i podziwianym starszym bracie.
Od pierwszej chwili ogromne wrażenie zrobiło na mnie traktowanie gościa. Czy gdy byłam anonimową turystką, czy gdy zmieniłam się w „polską influencerkę”, czy kiedy przyjechałam wkrótce później z grupą – podejście obsługi nie zmieniło się ani na jotę. Obsługa zresztą zachwyciła nie tylko mnie. Moją opinię podzielali spotkani turyści z Niemiec, ale również, i to jednogłośnie, uczestnicy kulinarnej wyprawy, której ukoronowaniem była wizyta w Tutto.
Studia na polibudzie? Wpadnij do Tutto!
Managerka hotelu, przesympatyczna Semina, oprowadziła mnie po wsi, zapoznając z historią „projektu Tutto”. Szybko przekonałam się, że to w zasadzie małe królestwo Tefika Tefikovskiego. Poza budową hotelu, pięknie wkomponowanego w krajobraz, spójnego z architekturą regionu, stopniowo skupował opuszczone, zniszczone domy. I sam, osobiście, dokonywał ich restauracji. Korzystał przy tym z trzech materiałów: ziemi, drewna i kamienia. Odrestaurowane domy sprzedawał chętnym inwestorom. Jeden z domów należy do Francuza, inny do Niemca, jest nawet inwestycja z Polski… Nie stoją one jednak już dłużej puste. Warunkiem ich sprzedaży jest wynajem dla turystów. Dzięki temu we wsi jest również praca: ktoś dostarcza produktów do hotelu, ktoś opiekuje się apartamentami, ktoś sprząta pokoje czy pracuje w kuchni.
Dodatkowo, Tutto jest częstym gościem na seminariach, często związanych ze zrównoważoną turystyką. Poza tym mile widziani w Janče są… studenci, zwłaszcza kierunków inżynierskich,którym osobiście pokazuje technikę budowy z naturalnych zasobów, z poszanowaniem zarówno tradycji, jak i przyrody.
Jednak tym, co stanowi prawdopodobnie największą dumę całej załogi, jest jedzenie. Ale nie – po prostu restauracja, stała karta, świetny szef kuchni. W tym, w jaki sposób traktuje się doświadczenie biesiadowania w Tutto, jest jakaś magia. Od momentu zamówienia, przez rozmowę z kelnerem i możliwość zaglądania przez szybę do kuchni, po konsumpcję na tarasie widokowym czy przepięknie skomponowanym wnętrzu hotelu, przechodzimy nieomal przez rytuał. Tutaj nawet zamawiając ziołową herbatę spędziłam dobrych parę minut z kelnerem, który dopytywał o moje preferencje smakowe, poziom zmęczenia, potrzeby. Osobiście przygotował mieszankę ususzonych na miejscu ziół, omawiając przy mnie ich działanie.
Nie ma innego wyjścia jak turystyka
Planując październikową kulinarną wyprawę wiedziałam, że włączę Tutto do programu. Po konsultacji z Seminą zdecydowałam, że jej uczestnikom na zakończenie objazdu Macedonii tropem lokalnych i sezonowych smaków zorganizuję Kitchen Show. To pokaz kulinarny dla kameralnej grupy uczestników, podczas którego sam Tutto gotuje na oczach gości, korzystając wyłącznie ze skarbów regionu i sezonowych przysmaków. Jednocześnie prowadzi wspaniały storytelling, przerywa humorystycznymi wstawkami.
W pokaz zaangażowana jest spora część załogi, bo nad komfortem gości czuwa absolutnie doskonały kelner Petar. Swoje pięć minut (i to nie byle jakie!) mają zawsze kobiety w kuchni,które z uśmiechem prezentują a to technikę przygotowywania pity, a to zapraszają do wspólnego smażenia ajvaru… W tle zawsze przewija się Semina,bacząc, by estetyka stołu nie została zaburzona, a goście czuli się komfortowo.
Nie sposób oddać w słowach tego spektaklu, który dzieje się na oczach uczestników. Kilka godzin – naprawdę, kilka godzin! – mija niepostrzeżenie, pada mnóstwo pytań, echo odbija od ścian salwy śmiechu i braw. Na stole pojawiają się marynowane lub świeże, usmażone grzyby. Jest izvorka (rodzaj twarogu) czy górski ser, prosto od miejscowego hodowcy owiec. Biesiadujący częstują się ekologicznymi warzywami i owocami. A raz na jakiś czas „w Janče pali się nawet woda”… Aby zrozumieć, co Tutto ma na myśli, musisz zerknąć na film z naszej wizyty, zamieszczone na Facebooku!
A na koniec, jako podsumowanie, zamieszczę urywek z wymiany zdań pomiędzy mną a Tefikiem Tutto. Gdy wspomniałam, że badam wykorzystywanie przez politykę narracji turystycznej, ale również, że wierzę w potencjał turystyki w rozwiązywaniu konfliktów, Tutto bez zastanowienia odpowiedział:
– Nie ma innego wyjścia jak turystyka.
Pingback: Macedońskie restauracje, które warto odwiedzić! : Do Macedonii