edukacyjne | inspirujące

Wokół Ochrydy: trzy wioski, trzy światy, cz. 1

4 listopada 2019

W tym tekście zabieram cię na wycieczkę w promieniu trzydziestu kilometrów od Ochrydy. Program ten nie jest moim oryginalnym pomysłem, ale jest w ofercie wycieczek jednego z lokalnych biur podróży. Będzie to też trochę relacja z odbytej wyprawy, którą współorganizowałam dla grupy klientów, właśnie we współpracy z biurem ochrydzkim. Prowadzić cię będzie więc aż dwóch przewodników. Przynajmniej na czas czytania.

Zanim wyruszymy w drogę, parę słów o naszym przewodniku. Jest nim Victor, który urodził się i wychował w Holandii. Nie jest to bardzo niezwykły fakt wśród mieszkańców Ochrydy. Chociaż jego rodzice są Macedończykami, on już w pierwszych minutach rozmowy uprzedza, że ma „śmieszny strumicki akcent”, bo… późno zaczął uczyć się macedońskiego. W trakcie wycieczki kilkukrotnie łapię go na tym, że pewne fachowe terminy lepiej zna w języku niemieckim, holenderskim czy angielskim, niż w języku macedońskim. Co mnie zaskakuje, dotyczy to także wyposażenia cerkwi. Bo tak, Victor w zasadzie jest prawosławny, ale w praktyce ogranicza się to do rodzinnych tradycji i spotkań.

Nasza trasa wiedzie przez trzy miejscowości. Pierwsza, Višni, jest ukrytą wśród wzgórz opustoszałą wsią, w której dziś żyje zaledwie 14 (czternaście!) osób. Kolejne dwie stanowią swoje fascynujące przeciwieństwo: prawosławne i dość konserwatywne Vevčani, do którego przez cały rok zjeżdżają wycieczki i przez które przepływa krystalicznie czysta Golema Reka (Wielka Rzeka) wypływająca z najbardziej znanych źródeł nad miastem i łącząca się z Czarnym Drinem. Zakończymy w Labunišcie, miejscowości zamieszkałej niemal w całości przez muzułmanów, chaotycznej i pełnej kontrastów. To co, ruszamy?

Vevcani Jablanica
Widoki wokół Visni

Jugosłowiański generał i panna młoda

Višni, znajdująca się na wysokości nieco ponad 1000 metrów, powstała prawdopodobnie w wieku XVIII. Jedna z legend mówi, że założyli ją uciekinierzy z Radożdy (wieś na brzegu Jeziora Ochrydzkiego), którzy kryli się w górach przed żołnierzami Imperium Osmańskiego. Później, gdy zagrożenie minęło, a inni pytali mieszkańców, gdzie w zasadzie żyją, odpowiadali: na vison, na viszinie (wysoko, na wysokości). Jeszcze w 1873 roku wieś zamieszkiwało 160 rodzin, czyli ponad 500 osób! Liczba zaczęła gwałtownie spadać w drugiej połowie XX wieku, w czasach industrializacji. Wielu mieszkańców otrzymało pracę w Strudze, a wiejska szkoła została zamknięta. Wieś się wyludniła.

Z piętrowego, kamiennego domu wychodzi postawny, starszy mężczyzna o pobrużdżonej twarzy. Victor go zagaduje, ten jednak wydaje się wyraźnie zmęczony – i to raczej wczorajszym niż dzisiejszym dniem. Niedługo później dowiaduję się, że Boris – tak brzmi imię mężczyzny – był generałem w Jugosłowiańskiej Armii Ludowej. Jak przekonuje jego żona, Roza, całkiem lubianym. A przynajmniej szanowanym. W 1991 roku, podczas wojny dziesięciodniowej (po tym, jak Słowenia ogłosiła niepodległość), stacjonował na granicy chorwacko-słoweńskiej. I chociaż konflikt ten przeszedł do historii jako jeden z najmniej krwawych wojen w Europie, Boris pamięta go inaczej. Jego przyjaciel zginął od postrzału, siedząc obok w prowadzonym przez Borisa samochodzie. Roza w ciągu jednej nocy musiała spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechać ze Splitu, gdzie mieszkała z córką, do Belgradu. Nigdy więcej do Chorwacji nie wrócili.

Macedońskie wesele
Tradycyjny macedoński strój. Ich odmian jest ponad 70!

Roza, w przeciwieństwie do męża, opowiada dużo i chętnie. Nakładając na mnie kolejne warstwy macedońskiego stroju, którym mam zaskoczyć pozostałych uczestników wycieczki, relacjonuje. Przed rozpadem Jugosławii młodzi mogli swobodnie podróżować. Uczyli się w najlepszych szkołach. A ich rodzina była szanowana! Ubranie, które mam na sobie, nigdy nie zostało wykorzystane zgodnie z jego przeznaczeniem – to strój, który Roza otrzymała od matki, miała w nim iść do ślubu w cerkwi. Ale jak tak, generał komunista miałby wziąć ślub w cerkwi? Strój więc czekał.

Dzisiaj dzięki niemu nie jestem samotna. Zamiast jedno, gromadzi dziesiątki wspomnień… – uśmiecha się Roza. Po sezonie wraca z mężem do Skopje. Mieszka w dzielnicy Aerodrom, w blokach. Nie wszyscy się tam znają, nie wszyscy – cytując kobietę – chcą się tam znać.

Żydowski fresk

Po poczęstunku domową rakiją, pędzoną przez gospodarza, oraz pamiątkowych zdjęciach udajemy się do głównej, skromnej cerkwi św. Atanasija. Wybudowana w XIX wieku, przechowuje relikwie lokalnej świętej: Spasicy Višenskiej. I chociaż stałych mieszkańców jest we wsi zaledwie garstka, kult świętej wciąż jest silny. Co roku w dniu Wniebowstąpienia Pańskiego wierni gromadzą się w cerkwi zapalić świece. Stamtąd, wedle zwyczaju, niezamężna dziewczyna, ubrana w tradycyjny strój, przenosi relikwie św. Spasicy cerkiewki w jaskini, gdzie święta miała spędzić ostatnie dni życia, kryjąc się przed Turkami. Prowadzi tam niełatwa droga, zwłaszcza biorąc pod uwagę niecodzienne obciążenie oraz niewygodny strój. W jaskini kości świętej obmywane są czerwonym winem i owijane białym płótnem, a jej czaszkę przykrywa niezwykła, srebrna maska.

freski ikony Ochryda
Fresk przedstawiający Obrzezanie Pańskie

Święta ma pomagać w znalezieniu odpowiedniego męża, o czym nie omieszkuje poinformować mnie szeroko uśmiechnięty Victor. Następnie wskazuje na jeszcze jedną interesującą rzecz w cerkwi: fresk na prawej ścianie.

Zobaczcie, domyślacie się co przedstawia? – patrzy na nas wyczekująco. Na fresku widać rozciągnięte jakby na ołtarzu Dzieciątko Jezus i pochylonych nad nim starców.

Obrzezanie? – rzucam, przyglądając się.

Bingo! – podekscytowany Victor przyznaje mi rację. – Zobaczcie, to dziwne. Przecież obrzezanie to żydowski zwyczaj… ktoś go jednak namalował w cerkwi. Dlaczego? Nikt nie wie.

Państwa-miasta

Nie do końca. Nie wie Victor, który nie jest i nie potrzebuje być na tyle zainteresowany prawosławnymi zwyczajami i tradycją. Jednak przedstawienie Obrzezania Pańskiego nie jest niczym dziwnym. Ikony tego rodzaju należą do dwunastu ikon świątecznych, opowiadających historię od nawiedzenia św. Elżbiety przez Maryję do zdjęcia z krzyża.

Pierwszy dzień stycznia kojarzy nam się z początkiem roku – ale nie w kalendarzu liturgicznym. Chociaż w kościele katolickim po reformach w XX wieku zniknęło święto Obrzezania Pańskiego (zastąpione przez Uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi), w kościele prawosławnym nadal jest celebrowane. Przypada ósmego dnia po Bożym Narodzeniu, a więc zgodnie ze starotestamentową tradycją. Osiem dni po narodzeniu należało obrzezać chłopca i wówczas nadawano mu imię. Zwyczaj obrzezania w prawosławiu nie przetrwał, ale pamięć o obrzezaniu Chrystusa już tak.

archeologia ochryda
Tajemnicza maska, zasłaniająca relikwie św. Spasicy

Przy objaśnianiu ikon również przejmuję stery. Victor bowiem nie do końca potrafi opisać układ ikonostasu, który interesuje turystów. Po moim krótkim, ledwie podstawowym opisie pyta mnie cicho. „Jesteś prawosławna?”. Nie, odpowiadam. I raczej nie oczekuj, że równie szczegółowo opiszę ci symbolikę ołtarza i prezbiterium w pierwszym lepszym kościele katolickim.

Kiedy wracamy do minibusa, zahacza mnie sąsiad Borisa i Rozy. Krótka rozmowa schodzi prędko na temat życia w Višni przed i po upadku Jugosławii. Powołuję się na Rozę i półsłówka Borisa, że kiedyś było jakoś lepiej, łatwiej.

Czy ja wiem… – odpowiada przeciągle ciekawski staruszek. – Moje dzieci nie jeździły nigdzie ani wtedy, ani teraz. Nigdy nie byliśmy bogaczami, ale nie przymieramy też głodem. Różnica polega na tym, że wtedy wpatrywaliśmy się z nadzieją w Belgrad. A teraz patrzymy na Brukselę – wzrusza ramionami. – Nawet litera się nie zmieniła. 

Kiedy odjeżdżamy, w lusterku widzę jak Boris zamyka furtę, prowadzącą do cerkwi. Generał jugosłowiańskiej armii, klucznik świątyni w zapomnianej Višni.

Dalsza część wycieczki wkrótce…