Victora poznaliśmy w pierwszej części wycieczki. To nasz macedoński przewodnik, który urodził się i dzieciństwo spędził w Holandii. I jak sam twierdzi, holendersko-macedoński miks w domu rodzinnym sprawił, że pewne rzeczy w ojczystym kraju fascynują go wcale nie mniej, co przyjezdnych. Jedną z nich jest Vevčani.
– Gdybym nie wiedział, że istniało wcześniej, uwierzyłbym, że wymyślili je dla turystów.
Kolejna miejscowość w naszym programie to zyskujące sobie coraz większą popularność Vevčani. Ta prawosławna enklawa wśród muzułmańskich wiosek jest swoistą macedońską hiperrzeczywistością. Tutaj jedzenie jest najbardziej macedońskie, dialekt najbliższy staromacedońskiemu, karnawał najstarszy i najautentyczniejszy, a sami mieszkańcy to najpatriotyczniejsi patrioci. Dopóki nikt im z butami nie wchodzi do rządzenia, a wioska stanowi primes inter pares, stojąc wyżej nawet niż Skopje.
Vevčani na parę dni każdego roku staje się turystyczną stolicą Macedonii, i to w pozornie martwym sezonie. Dzieje się to za sprawą karnawału, którego tradycję liczy się w tysiącleciach. Ma sięgać 1400 lat wstecz, a co śmielsze hipotezy mówią o ponad dwóch tysiącach! Postanowiłam jednak, że do karnawału wrócimy kiedy indziej. O tym noworocznym pomieszaniu pogańskich zwyczajów z chrześcijańskim obrządkiem można przeczytać gdzie bądź.
Przekonajmy się, że mieszkańcy zasługują na uznanie z dziesiątek innych względów.
Pieszo do Istambułu
Mieszkańcy przez wieki zyskali sobie opinię niepokornych, walecznych, ale również honorowych oraz gospodarnych. Niektórzy twierdzą, że to korzenie sięgające legendarnych osadników przyczyniła się do burzliwej krwi i oszczędnego charakteru miejscowych. Przodkowie ci mieli wywodzić się z terenów wołosko-albańskich w okolicach Korczy. Pamięć o nich wciąż żyje! Jeśli mieszkańcy dzielnicy Alulovci w najwyższej części wsi i Kalanovci po drugiej jej stronie chcieliby wstąpić w związek małżeński, nie otrzymaliby na to zgody. Konflikt rodowy? Nie! Ponieważ te części wsi uchodzą za najstarsze, więc założone przez spokrewnione rody, małżeństwo jest niemożliwe. Mimo że pokrewieństwo rozmyło się w setkach lat…
Vevčani jest fenomenem demograficznym ze względu na wielowiekową homogeniczność religijną. Nawet w czasach osmańskich kroniki nie odnotowują konwersji mieszkańców na islam. Przeciwnie, powstają dziesiątki cerkwi czy prawosławnych miejsc kultu. I chociaż Vevčani nie było inicjatorem antytureckich zrywów, potrafiło troszczyć się o własne interesy.
Nieopodal wioski znaleźć można miejsce o nazwie Ramov Grob. Przed kilkuset laty muzułmanin Ramo podjął próbę doprowadzenia wody z vevčanskich źródeł do swojej wioski, Velešty. Przypłacił to życiem. Mieszkańcy Vevčani dopadli go i pobili na śmierć. Miejsce to do dzisiaj znane jest jako Grób Ramy, jako przestroga, by nie zadzierać z tutejszymi. Opowiada się też o popie Naumie, który śmiał się sprzeciwić namiestnikowi muzułmańskiemu Grozdanowi z Gornej Belicy. Gdy pasza skonfiskował pastwiska na stokach Jablanicy, należące do wsi, kapłan poszedł pieszo do samego Istambułu – i wywalczył zwrot zagrabionej ziemi.
Vevčani na frontach europejskich
Rewolucjoniści z Vevčani ostatecznie zapisali się złotymi zgłoskami w historii walki o wyzwolenie narodowe w Macedonii. Do pieśni ludowych przeszła heroiczna dwudziestogodzinna obrona przed wojskiem tureckim Stavre Gogova, przywódcy miejscowej jednostki rewolucjonistów w latach 1904-1907. W kwietniu 1907 roku Gogov gościł u wuja w rodzinnej wiosce, kiedy otoczył ich oddział turecki. Nie tylko mężczyźni wykazali się w nierównej bitwie. Narzeczona Gogova, Kota Hristova, kilkukrotnie prześlizgiwała się między żołnierzami, dostarczając bomby i amunicję. Oczywiście, Turków nie udało się odeprzeć. Stavre Gogov ostatnią kulę przeznaczył dla siebie, aby nie dostać się do niewoli. Kota Hristova natomiast wstąpiła do oddziałów VMRO i dalej prowadząc działalność rewolucyjną.
Zjawiskiem powszechnym wśród mężczyzn w Vevčani była pečalba, czyli wyjazd w poszukiwaniu pracy. Chociaż względy ekonomiczne miały tu niezaprzeczalne znaczenie, młodych Macedończyków z wioski pod Jablanicą do świata wyrywała burzliwa krew. Mężczyźni z Vevčani brali udział w wojnie krymskiej pod koniec XIX wieku jako ochotnicy w rosyjskich oddziałach, byli uczestnikami rewolucji październikowej w Odessie, słuchali wystąpienia Georgi Dimitrova do strajkujących górników z Pernika.
Jak widać, Vevčani słynęła od wieków jako wioska, w której żyją ludzie niepokorni, nieulegli, dbający o swoje interesy.
Najlepsze jednak miało dopiero nadejść.
„Bóg ukarze zdrajców”
W 1987 roku ówczesny rząd ogłosił projekt budowy połączenia kanalizacyjnego, które miało doprowadzać wodę z vevčańskich źródeł do sąsiedniej miejscowości Oktisi. Tak przynajmniej miało być oficjalnie. W rzeczywistości chodziło o doprowadzenie wody do letniskowej miejscowości dla bogaczy, Elen Kamen.
We wsi zawrzało. Mieszkańcy Vevčani nie zamierzali pozwolić rządowi położyć łapy na „ich źródłach”. Gdy robotnicy pojawili się, aby zacząć instalować rury, napotkali na wzniesione naprędce barykady i rozwścieczonych mieszkańców. Do kulminacji doszło 7 sierpnia 1987 roku, kiedy do rozpędzenia zgromadzenia trzeba było wezwać policję. Podobno była to pierwsza interwencja w Jugosławii z użyciem policyjnych pałek z paralizatorem!
Ostatecznie rząd dopiął swego, ale Vevčani zyskało sławę we wszystkich republikach, dla wielu stając się symbolem walki z reżimem i dając podstawy do następnych, oddolnych protestów. Do dzisiaj w centralnej części można znaleźć pamiątkę tych wydarzeń: nazwiska ówczesnych rządzących z podpisem: Bóg ukarze zdrajców!
Niepodległa Republika Vevčani
Atrakcją dla turystów jest natomiast jeszcze inny dowód na absolutny brak pokory miejscowych. Kiedy Macedonia 8 września 1991 roku ogłosiła niepodległość wychodząc z federacji Jugosławii, w niecały tydzień w wiosce przeprowadzono referendum. 99% głosujących opowiedziało się za powstaniem niepodległej Republiki Vevčani. Oczywiście, nie uznało jej żadne państwo, a rząd macedoński deklarację zignorował. Mieszkańcy buńczucznie oświadczyli, że są gotowi bronić powstałej republiki w obliczu napaści. Miało to związek z ożywiającymi się ruchami ekstremistów albańskich, głoszących zamiar oderwania zachodniej części Macedonii – zamieszkiwanej w dużej mierze przez Albańczyków – i przyłączenia jej do Albanii. Było to jednak zjawisko marginalne i nie doprowadziło do szerszego konfliktu.
Vevčani republiką jednak pozostało, wprowadzając własny herb, flagę, a nawet walutę – ličnik, rozprowadzaną jako pamiątka wśród turystów. Największą popularnością cieszy się natomiast czerwony, vevčanski paszport, który można nabyć w wielu miejscach w mieście. Ja swój też mam…
Kiedy w 2003 roku rząd przygotowywał reformę podziału administracyjnego kraju, mającą zmniejszyć liczbę gmin i rozdrobnienie państwa, miejscowi znowu podnieśli głowy. Nie spodobała im się informacja, że ich gmina ma zostać przyłączona do Strugi… Co ogłosili mieszkańcy? „Albo pozostawicie nas jako niezależną gminę, albo się odłączymy, będziemy drugą, bałkańską Andorą!”.
Vevčani jest jedną z najmniejszych gmin pod względem terytorialnym oraz gminą o najmniejszej liczbie mieszkańców – mniej niż 2500.
Wspaniałe jedzenie, piękna przyroda
Od chwili, w której wsiedliśmy rano do busa, Victor z marketingową dokładnością rzucał co pół godziny – No, ale najlepszym punktem programu jest lunch! – albo – Nawet wegetarianie objedzą się po uszy, ale aż szkoda tego gulaszu!
Jak uważni czytelnicy mieli okazję się już przekonać, hołduję przekonaniu, że abolutnie każda miejscowość w Macedonii ma swoją kulinarną perełkę. Jednak Vevčani na macedońskiej mapie jest miejscem szczególnym. Wśród lokalnych specjałów można wymienić chociażby… ślimaki. Prawdziwym specjałem jest lukanci, czyli tradycyjna kiełbasa, dojrzewająca w pętach w niejednym domu i większości miejscowych restauracji. Mięso wieprzowe w ogóle cieszy się w wiosce popularnością: vevčanski gulasz (mięso wieprzowe z macedońską suszoną, ostrą papryką i cebulą, zapiekane w ceramicznym naczyniu) czy golonka spod sacza to najczęstsze potrawy, którymi częstuje się turystów. Być może to kolejny przykład zadziorności miejscowych, w końcu okoliczne wioski zamieszkują muzułmanie, dla których wieprzowina jest nieczysta.
Jeżeli niezaprzeczalnym plusem Vevčani jest liczba doskonałych restauracji, zdecydowanym minusem jest brak infrastruktury hotelowej. Funkcjonują pensjonaty, ale miejsc noclegowych jest niewiele, a poruszanie się samochodem po wąskich uliczkach graniczy z niemożliwością. Nie wspominając o dostaniu się gdziekolwiek autobusem.
A szkoda, ponieważ mogłaby to być świetna miejscowość wypoczynkowa. Poza najsłynniejszym źródłem, uznanym za pomnik przyrody, w okolicach są dziesiątki górskich potoków. Do dzisiaj zachowało się kilka starych młynów, niektóre z nich wciąż działają. Vevčanskie źródła są idealnym miejscem na spacer, zwłaszcza w upalny dzień, bowiem lodowata woda orzeźwia okolicę. Wzdłuż wartkiej wody wyznaczona jest ścieżka oraz ławki, a także… zawsze otwarte cerkwie.
Prawosławni vs. muzułmanie
– To jest świetny interes. Miejscowy są bardzo przywiązani do wiary prawosławnej, to nieodłączna część ich tożsamości. Zostawiają w cerkwiach pewnie mnóstwo datków. A potem ktoś to zbiera… – Victor wzrusza ramionami, opowiadając o przybywających do cerkwi u źródeł młodych dziewczynach szukających idealnego męża czy świeżo upieczonych żonach, pragnących zajść w ciążę. – I ja też postawię cerkiew św. Victora, jak tylko się wzbogacę. Gdy któraś z kobiet napije się wody pod moją cerkwią, nigdy wieczorem nie będzie bolała jej głowa!
Rzeczywiście, cerkwie wyłaniają się zza każdego rogu. Są też bardzo specyficznie sytuowane – często jakby na linii między minaretami, widocznymi z oddali w sąsiednich wioskach. Najważniejszą, główną świątynią jest pochodząca z 1834 r. cerkiew św. Mikołaja. Natomiast największą uwagę zwraca cerkiew św. Jerzego, powstała w 2013 roku, dokładnie na granicy między (prawosławną) Vevčani i (muzułmańską) Oktisi.
Obok bramy, przez którą wjeżdża się do Republiki. Jeżeli ma się trochę szczęścia (bądź – gdy się go właśnie nie ma), pod bramą przywita nas straż graniczna. Nie powinno to zresztą dziwić w wiosce, która ma, poza paszportem i walutą, własny herb czy bank centralny. W 2013 roku wyraziła również zamiar wystawienia własnej służby dyplomatycznej.
Kiedy zostawiamy niepokorne państewko, Victor rozpromienia się, zerkając na męskich uczestników wycieczki.
– Panowie, przemyślcie dobrze oferty. Jedziemy teraz do miasta, w którym można sprzedać i kupić żonę!
Ciąg dalszy wycieczki nastąpi…
Pingback: Nie ma innego wyjścia jak turystyka – hotel Tutto, Janche : Do Macedonii
Pingback: Kalendarium wydarzeń w Macedonii 2020 : Do Macedonii