Długo zastanawiałam się, jaką formę ma przyjąć ostatnia część cyklu o wioskach. Czy zrelacjonować wrażenia z wizyty z perspektywy zasłuchanego w przewodnika turysty? Jednak mimo sympatii do prowadzącego nas Victora, nie potrafiłam pozostawić jego narracji bez kontekstu.
Tekst porusza przynajmniej dwa skomplikowane, a jednocześnie fascynujące zagadnienia: niejednorodność islamu w Macedonii (i na Bałkanach w ogóle, ale w tym wypadku skupiam się na jednym kraju), a także kojarzone małżeństwa czy też kupowanie żon. Sygnalizuje tylko problem, ponieważ jego celem nie jest naukowy wywód, lecz zainteresowanie tematem. Zawiera więc sporo nieuniknionych uproszczeń. Być może tematy te zostaną kiedyś pogłębione na blogu, o ile okażą się dla was interesujące.
Labuništa– miasto potomków Albanów
Robiąc rozeznanie do artykułu natrafiłam na informację, która zaintrygowała mnie szczególnie. Od lat oprowadzając po albańskiej Krui, mieście bohatera Skanderbega, wspominam o antycznych Albanach. To iliryjskie plemię, o którym wspomina Ptolemeusz, uznano za przodków dzisiejszych Albańczyków. Twierdza Albanopolis, stolica ich państwa, przez większość źródeł identyfikowana jest ze stanowiskiem archeologicznym Zgerdhesh, kilkanaście kilometrów od Krui właśnie.
Tymczasem polski językoznawca i macedonista w swojej pracy Topologia regionu ochrydzko-prespańskiego (Топономастиката на Охридско-Преспанскиот регион) [1970] wskazuje na Labuništę. Labun- jest słowiańską kontynuacją Alban, natomiast sufiks –išta jednocześnie oznacza miejsce, w którym zamieszkiwali potomkowie Albanów, jak i ich samych.
Teza, która nie zyskała żadnego rozgłosu, jest warta uwagi choćby z innego powodu. Profesor Pianka wskazuje, że słowiański toponim musi być bardzo stary i kontynuować wcześniejsze nazewnictwo rzymskie. Dowodzi to, że tereny dzisiejszej wioski były zamieszkiwane i znaczące jeszcze w starożytności.
Dodatkową ciekawostkę na temat Albanopolis stanowi fakt, że najstarsza wzmianka o państwie Albanów została znaleziona na steli grobowej… w Scupi. Ni mniej, ni więcej, a w starożytnym protoplaście współczesnego Skopje.
Macedończycy (czy) muzułmanie
Labuništę zamieszkuje ponad pięć tysięcy osób, z czego zdecydowaną większość stanowią muzułmanie. Miejscowość wybierana jest przez lokalne biura trochę jak na safari – tutaj bowiem turyści mogą oglądać muzułmańskie kobiety w hidżabach, nieczęsto spotykane w Ochrydzie.
Tymczasem miejscowość jest idealnym pretekstem do rozmowy o niezwykłej różnorodności islamu w Macedonii. Jadąc do opisywanych w poprzednich postach wiosek przejeżdżaliśmy przez Strugę. Ostatnie duże miasto przed granicą albańską jest w jednej trzeciej zamieszkiwane przez Albańczyków. Podział językowy i wyznaniowy jest prosty. Macedończycy mówią w domach po macedońsku i są prawosławni, Albańczycy w gronie rodzinnym posługują się albańskim i są muzułmanami.
W Labunišcie nie jest tak łatwo.
Zgodnie ze spisem ludności z 2002 roku, miasto zamieszkuje 4288 Albańczyków, 371 Macedończyków i 879 Turków. Do tego dochodzą Romowie, Wołosi, Boszniacy, Serbowie i inni, ale pomijam ich celowo, by jeszcze bardziej nie komplikować.
Językiem albańskim posługuje się 925 osób. Tureckim – 78. A macedońskim aż 4872 osoby.
Zanim przejdziecie dalej, wróćcie do liczb z poprzedniego akapitu.
Z ogólnej liczby mieszkańców islam wyznaje 96%, czyli 5709 osób. Prawosławnych jest zaledwie 198.
Bóg, język, ojczyzna
Według statystyk, w Macedonii islam wyznają (w uproszczeniu):
– Albańczycy – Turcy – Romowie – Boszniacy
– Macedońscy Muzułmanie (Torbeše, Gorani, Pomacy)
Dla przybywającego na Bałkany turysty często niezrozumiałe jest pomieszanie tożsamości etnicznej, wyznania i języka. Tymczasem wydaje się on znacznie bardziej logiczny niż nasze konstruowane wyobrażenie o narodzie, stosunkowo zresztą młode.
Gdy Imperium Osmańskie opanowało Półwysep Bałkański, wraz z hegemonem przybyła nowa religia – islam. Nie oznaczało to jednak wykorzenienia podzielonego już na wschód i zachód chrześcijaństwa. Przez kilkaset lat synagogi, meczety, cerkwie i kościoły funkcjonowały obok siebie, lecz zawsze najważniejszy pozostawał półksiężyc. Islam faworyzowany był także ekonomiczne. Muzułmanie zwolnieni byli z podatków i tylko oni mogli pełnić najwyższe funkcje urzędnicze czy wojskowe. Z tego powodu ludność słowiańska często decydowała się na konwersję.
Po pierwszej wojnie światowej polityka Królestwa Jugosławii nie była łaskawa dla wyznawców islamu. Podjęto decyzję o masowych przesiedleniach ludności. Muzułmanie, którzy nie posługiwali się dialektami słowiańskimi, zmuszani byli do przeniesienia się do Turcji. Byli wśród np. Albańczycy. Pozostałych klasyfikowano nie ze względu na narodowość, lecz wyznanie, tworząc grupę Slavophones Muslims – posługujących się językami/dialektami słowiańskimi muzułmanów.
Labuništę zamieszkują w większości, przynajmniej teoretycznie, Torbeše, to jest muzułmanie posługujący się językiem macedońskim. Chociaż na ulicach słychać język macedoński, niewiele osób identyfikuje się jako Macedończycy. Nie miałam okazji na dłuższą rozmowę z mieszkańcami, jedynie na parę krótkich pytań. Już one jednak mogą zaskakiwać. Niektórzy identyfikujący się jako Turcy muzułmanie nie posługują się w domach tureckim. Co więcej, rodzina widniejąca w statystykach jako albańska, nie musi cała znać albańskiego. Żona może posługiwać się wyłącznie macedońskim – i czuć się Albanką ze względu na wyznanie i pochodzenie męża.
Tych intrygujących punktów przecięcia jest znacznie więcej. Ale Victor zabrał nas do Labuništy z jeszcze jednego powodu.
Miasto Amazonek
Kiedy wyjeżdżaliśmy z Vevčani, nasz przewodnik zapowiedział z uśmiechem – Teraz będziecie mogli sprzedać żonę z zyskiem!
Labuništa jest miastem kobiet. Rzuca się to w oczy już po kilkunastominutowym marszu. Po ulicach spacerują grupki kobiet, kobiety noszą i rąbią drewno, sprzedają w sklepach i plotkują przed domami. Przedstawiciele drugiej płci to zwykle mężczyźni w podeszłym wieku lub młodzi chłopcy, w małych grupkach i bez nadzoru szaleńczo ganiający się samochodami i motorynkami po wąskich ulicach.
– Wychowują się bez mężczyzn. Nikogo nie słuchają, matki nie mają na nich wpływu – mówi z wyraźną przyganą Victor, niewiele przecież starszy od mijających nas młodzieńców. – Dwunastolatki wskakują za kółko, opuszczają szkołę. Żyją z tego, co przysyła ojciec.
Bo ten brak mężczyzn nie oznacza, że w bezpośrednim sąsiedztwie Ochrydy wyrosło miasto Amazonek. Przeciwnie. Kobiety te same opiekują się domem i dziećmi, podczas gdy ich mężowie pracują za granicą i przysyłają pieniądze. A potem stawiają ociekające nieco kiczowatym bogactwem domy.
Tylko co z tym obiecanym targiem żon?
Żona na sprzedaż
Aranżowane małżeństwa nie są ani niczym nowym, ani szczególnie niezwykłym w niektórych częściach Macedonii. Nie zmieniło się to po upadku Jugosławii. Co więcej, jak dowodzi m.in. Meri Stojanova, po upadku reżimu Envera Hodży wręcz przybrało na sile.
Zarówno w Albanii jak i Macedonii liczba migrantów zarobkowych rośnie. Między oboma państwami jest jedna znacząca różnica: w Macedonii wyjeżdżają również kobiety. W wielu częściach Albanii natomiast nadal przyjmuje się, że mężczyzna ma pracować, a kobieta zajmować się domem. Albańscy mężczyźni zatem wyjeżdżają i niekiedy wracają z żoną z zagranicy. W tym samym czasie z Macedonii wyjeżdżają kobiety…
Dla albańskich kobiet wyjście za mąż za Macedończyka lub Torbeša niekiedy jawi się jako ucieczka do lepszego świata. Chociaż może wydawać się to absurdalne, jeszcze parę lat temu kobiety te przyznawały, że zgodziły się na aranżowane małżeństwo licząc na większą swobodę i równość małżeńską.
A jak odbywa się cała transakcja? Jeśli wyobrażacie sobie targ kobiet, na który przybywa zainteresowany mężczyzna, przebiera w ofercie i na koniec wyciąga pieniądze, to bardzo się mylicie. Co ciekawe, nawet pozycja swata, „agenta małżeńskiego”, pośrednika w kojarzeniu wielu par młodych, odszedł na drugi plan. Jak się okazuje, za kojarzeniem nowych małżeństw często stoją, jak ich nazywa Stojanova, „migranci weselni”. Rolę swatów przejmują ci, którzy zawarli już w ten sposób związek małżeński. Często zaślubiona Albanka, po nawiązaniu znajomości w otoczeniu męża, jest pośredniczką i swatką kolejnego małżeństwa.
„Opłata za usługę” swata jest różna, zwykle to od 500 do 1000 euro. Panna młoda często nie dostaje ani grosza, nie oznacza to jednak braku korzyści majątkowych dla rodziny. Albański obyczaj nakazuje, aby wszystkie zebrane pieniądze podczas wesela, tradycyjnie darowane przez gości, mąż przekazał rodzinie panny młodej.
Victor więc obietnicy nie dotrzymał, ponieważ w Labunišcie żadnego targu żon nie ma. Ale jak widać, w każdej przewodnickiej opowieści znajduje się ziarenko prawdy…
Jeżeli jesteś zainteresowany/a wycieczką do Macedonii poza utartymi szlakami, w poszukiwaniu podobnych historii, napisz do mnie! Zaplanuję wycieczkę zgodną z Twoimi zainteresowaniami, a jeśli zechcesz – pojadę na nią z Tobą!
Korzystałam ze źródeł:
M. Stojanova, СОВРЕМЕНИ МЕШАНИ МАКЕДОНСКО – АЛБАНСКИ БРАКОВИ
K. Bielenin-Lenczowska, Different Models of Labour Migration in Contemporary Macedonia – or What Does pečalba Mean Today?
Oba teksty dostępne są na platformie www.academia.edu.
Pingback: Nie ma innego wyjścia jak turystyka – hotel Tutto, Janche : Do Macedonii
Dziękuję za komentarz. 🙂 Z samego Vevcani można dojść na Crn Kamen przez Gorną Belicę, to ponad 2200. I jest się w zasadzie na granicy. Chyba że chodzi o granicę przy Jeziorze Ochrydzkim, tam też jest gdzie połazić!
Świetny materiał!!! Przeczytałem wszystko z ogromnym zainteresowaniem. Mega ciekawie napisane i zdecydowanie temat wart kontynuowania. Na ostatnich wakacjach wpadłem do Vevcani z zamiarem obejrzenia tamtejszych źródeł oraz skosztowania lokalnej kuchni. Wylądowaliśmy w Kutmicevicy gdzie oprócz świetnego jedzenia, niemały szok (w sensie pozytywnym) wywołał rachunek do zapłaty… 🙂 Niestety, posiadaczem paszportu Republiki Vevcani nie udało mi się zostać. Planuję ponowną wizytę w tym uroczym miejscu na kolejnych wakacjach, być może połączoną z Lubanistą oraz wypadem nieco wyżej – w góry przy granicy z Albanią.